czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 10: Tamtej zimowej nocy


But if you like causing trouble
up in hotel rooms,
and if you like having secret little
randezvous,
if you like to do the things you
know that we shouldn't do,
Baby I'm perfect, 
baby I'm perfect for you 
  
                                              ~ One Direction

***

     Czas tak szybko płynie. Zanim się obejrzymy już nas nie ma na tym świecie. Więc dlaczego marnujemy czas? Powinniśmy spełniać marzenia, bo w końcu będzie na to za późno. 
     Od wyjazdu Leona minęły 3 tygodnie, a ja czuję jakby minęło już tysiąc lat. Tysiąc lat, które zmarnowałam bo nie byłam w stanie podnieść się po upadku. A przecież obiecałam sobie, że nigdy się nie poddam
     Wiatr, który kiedyś pachniał miłością teraz zabiera ze sobą wszystkie uczucia, które kilka lat temu rozgrzewały moje kruche serce. Krople deszczu, którymi kiedyś malowaliśmy uśmiechy teraz jedynie mieszają się ze łzami. 
     A przecież było tak dobrze. Było tak fajnie. Dlaczego los musiał wybrać akurat taki scenariusz? 
     Wzdycham głośno i zdobywam się na uśmiech który po chwili zostaje zdarty z moich ust tak brutalnie, że nie mogę się nawet rozpłakać. Przypominam sobie dzień, w którym poznałam Leona, lecz świadomość, że jego już nie ma boli jakby ktoś wbił tysiąc noży w moje plecy.
     Słyszę dźwięk swojego telefonu. Patrzę na wyświetlacz, na którym widnieje imię Leona. Waham się przez chwilę i w ostateczności postanawiam nie odbierać. Zranił mnie tak bardzo że nie chcę go znać ale mam jeszcze nadzieję że wróci bo przecież musi wrócić obiecał że mnie nie zostawi 

     Leon objął mnie w talii, a ja zaśmiałam się krótko. Pocałował mój policzek. Światła wysokich lamp przydrożnych gubiły się gdzieś w mrokach ulicy.

     Siadam na kanapie w salonie. Wkładam słuchawki do uszu i włączam swoją ulubioną piosenkę. Przymykam oczy, oddając się chwili. Nie mam siły, żeby się uśmiechnąć więc siedzę tylko z zamkniętymi oczami i oprócz spokojnej melodii słyszę też rytm swojego serca. Jest spokojny, ale szybszy niż zwykle.
     Zatrzymują wzrok na płatkach śniegu, które padają za oknem. Trudno uwierzyć, że każdy z nich jest inny. Tak samo jest z ludźmi. Nie ma takich samych osób na świecie. Wszystkie dusze łączy jedynie wspólna droga do śmierci. 

     i nagle zaczął padać deszcz, nagle chmury stały się ciemniejsze, a słońce schowało się gdzieś po drugiej stronie świata. 
     Leon mocniej mnie do siebie przytulił, żeby było mi cieplej, ale przecież to niemożliwe, żeby było mi zimno przy nim, bo kiedy stoi obok to moje ciało ma temperaturę 200 stopni.

     Federico przekracza próg salonu i uśmiecha się do mnie promiennie. Ludmiła wyszła z domu, pewnie przygotowuje coś jeszcze na jutrzejsze urodziny bruneta.
     Staram się odwzajemnić uśmiech najlepiej jak potrafię. Fede siada obok i patrzy na mnie łagodnym spojrzeniem.
   - Co się stało? - to pytanie słyszałam już miliard razy w ciągu roku, lecz nadal nie znam odpowiedzi. Przecież nie powiem, że tęsknie za Leonem. Nie mogę okazać swojej słabości, nawet, jeśli nie ma w tym nic złego. 
   - Jestem zmęczona - kłamię i kąciki moich ust unoszą się do góry w sztucznym uśmiechu. Mężczyzna przeczesuje dłonią swoje włosy. Zazdroszczę Ludmile. Ma kogoś, kto zawsze jest przy niej. Ja mimo tego, że mam ją i Fede, nadal czuję się samotna. Czy to możliwe, że bez jednej osoby świat może nagle stać się szary? 
   - Ja też jestem zmęczony, ale mimo to się uśmiecham - Jego wzrok jest taki łagodny i pełny współczucia, że mam ochotę przytulić go, zwyczajnie, jako przyjaciela, ale nie robię tego. 
   - Ja też się uśmiechnę. Wszystko jest okej, naprawdę - odzywam się w końcu i uśmiecham się delikatnie, tylko po to, aby pomyślał, że naprawdę jestem szczęśliwa. 
   - Jak będziesz chciała się wygadać, to jestem do usług - Aksamitny głos Federico dociera do moich uszu i zdaję sobie sprawę, że naprawdę mogę na niego liczyć, kiedy tylko będę chciała. Moja twarz promienieje i spojrzenie staje się radosne, a gdzieś głęboko, w sercu, tańczy płomień nadziei. 
     Brunet wstaje z kanapy i kieruje się w stronę swojego pokoju. Moje przemyślenia przerywa dźwięk telefonu. Przeciągam palcem po ekranie, odbierając. 
   - Halo? - mówię cicho.
   - Cześć - słyszę męski głos. - Wyjdziesz gdzieś ze mną? - pyta Nathan, a ja od razu się uśmiecham. Chyba właśnie tego potrzebuję. Spokojnego spaceru. 
   - Jasne. Spotkamy się za piętnaście minut przy kawiarni? 
   - Okej. Do zobaczenia później - mówi i rozłącza się. 

***

     Wychodzę z ogromnego wieżowca. Świeże powietrze dociera do moich nozdrzy. Pomimo godziny siedemnastej księżyc już dumnie lśni na niebie i rzuca srebrnobiałą poświatę na błyszczący śnieg.  
     Chłód wspina się po moich plecach i oplata dookoła serce. Chciałabym, aby Leon był teraz przy mnie i objął mnie swoim ramieniem, tak jak kiedyś. Chciałabym znów czuć się bezpiecznie.
     Dostrzegam wysoką sylwetkę Nathana. Mężczyzna uśmiecha się do mnie. Podchodzę do niego i przytulam na powitanie. 
   - Jak tam? - pyta. Jego spojrzenie jest radosne jak nigdy wcześniej. Przyjazd do Nowego Jorku tak bardzo go ucieszył? Może znalazł tu już swoją miłość. 
   - Dobrze. Jutro urodziny Fede - odpowiadam, patrząc w ziemię.
   - Złóż mu życzenia ode mnie - mężczyzna śmieje się krótko. Patrzy na mnie. Uśmiecham się. Cieszę się, że go mam. Przynajmniej przy Nathanie nie czuję, jak szybko płynie czas. 
     Idziemy przed siebie. Światła lamp przydrożnych odbijają się w oknach wysokich wieżowców. Śnieg nie przestaje padać. 

     Delikatny podmuch wiatru rozwiał moje włosy. Leon spojrzał w moje oczy. Jego tęczówki lśniły takim blaskiem, jak nigdy dotąd, lśniły blaskiem radości i pożądania. Blask księżyca oświetlił jego twarz. Położył dłoń na moim policzku i nagle wbił się w moje wargi tak brutalnie, a zarazem tak delikatnie, jakby go w ogóle nie było, jakby w ogóle nie istniał. Wyssał ze mnie cały smutek i wszystkie złe uczucie, które więziły serce.

     Przymykam powieki i przypominam sobie tamte chwile, spędzone razem. Otwieram oczy i zatrzymuję wzrok na niebie. I nagle zdaję sobie sprawę, że księżyc lśni tak samo, jak wtedy. Gwiazdy tańczą ten sam taniec, a wiatr znów pachnie radością. 
     Tamtej zimowej nocy byliśmy razem z Leonem i nic nie było w stanie nas rozdzielić. Nawet śmierć. 
     Tamtej zimowej nocy wszystko zdawało się łatwiejsze. 
     
     Bo tamtej zimowej nocy spełniały się marzenia. 

***


Hej :>
Przed wami kolejny rozdział. 
Nie wiem, czy wam się podoba, 
ale mam nadzieję że tak ^^
Przez dwa tygodnie nie miałam weny, 
aż do dzisiaj :P
Jaki napisałam taki dodaję :))
Podawajcie linki do waszych blogów, 
bo z chęcią coś poczytam :P

Do następnego ;)
Believe <3 
     


11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dzisiaj będzie gorzej niż zwykle, w sumie zawsze jest gorzej więc nie ma co się dziwić, że z komentarza wychodzi totalna beznadzieja i coś nudnego ;-;
      I dzięki za miejsce, cieszę się że jeszcze o mnie pamiętasz i mimowolnie zajmujesz pod swoimi perełkami dar czy niespodziankę.
      Naprawdę jestem ci wdzięczna i nie mówię tego od tak ;")
      Tak wgl to cześć, siemka, hola, bonjur, hello ;*

      Violetta strasznie tęskni za Leonem, obiecanki są niczym - niczym ponieważ tak wiele rzeczy obiecujemy a na koniec wychodzi coś zupełnie innego - przykład ten mężczyzna; miał wyjechać na tydzień w sprawach służbowych, wyjechał na więcej niż kilka dni, a co dopiero.
      Nathan jest dobry - nie oceniajmy go pochopnie, kiedy widać że jest dobrym przyjacielem, bynajmniej się stara.
      Ale przecież starania nigdy nie są czymś fajnym, dostajesz opierdól mimo tego że jesteś z kimś mega blisko i traktujesz tą osobę jak kogoś bliskiego.
      Brunet ma niedługo urodziny, tylko ja mam wrażenie że wtedy z nienacka pojawi się pan Verdas i zacznie ją błagać o wybaczenie?
      Najbardziej spodobało mi się ostatnie zdanie, doszczetnie mną poruszyło i wzbudziło emocje - wielki szacun dla ciebie!

      Wiesz, że masz talent i z każdym rozdziałem jest go więcej, więc trzymam kciuki za książkę, za wenę.
      Good night!
      I love you <3

      Wikson xx
      I stoimy tak, wtuleni w siebie, pod osłoną nocy! ;c

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. KOCHAM TĄ PIOSENKE!!! ❤❤❤
      Nie jestem jakąś zagorzałą fanką One Direction, ale ta piosenka jest zajebista! ❤

      Najważniejsze, że wena do Ciebie wróciła i mogłaś napisać rozdział i go dodać tak?
      Tak trzymaj! Nie wypuszczaj już tej weny!

      Rozdział cuuuddooowny :* ❤
      F.A.N.T.A.S.T.Y.C.Z.N.Y.
      B.O.S.K.I.
      B.O.M.B.O.W.Y.
      Nic dodać nic ująć.
      Mam tylko jedno "ale".
      GDZIE JEST LAJON?!
      Wracaj idioto z tych swoich Włoch, bo zaraz nie będzie tak kolorowo! Koło niej kręci się inny facet! Tracisz ją!
      Znaczy się już straciłeś, ale możesz jeszcze odzyskać! ♡♡

      Ehhhh te wspomnienia;*
      Szykują się urodzinki Fede??
      Spotkanie z Nathanem?
      Narazie przyjaciel. Co później?
      "Wielka miłość"??
      Nie tak nie może być!

      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      PS. Link do mojego bloga masz w zakładce jako pierwszy komentarz :* Serdecznie zapraszam skarbie! ❤

      Usuń
  3. Cudny ♡♡♡
    Czekam na next'a :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy motywujący komentarz <3