wtorek, 22 marca 2016

WAŻNE

Hej :)
Jak pewnie zauważyliście, rozdział nie pojawia się dość długo i powodem jest oczywiście to, że nie mam weny. Serio :< Jak już próbuję coś napisać, to totalnie mi nie wychodzi. 
I chciałabym poinformować was, że zawieszam bloga na ok. 2 tygodnie.
Ale spokojnie, wrócę do was. Uwielbiam pisać i będę to robić ;)
Mam nadzieję, że nie jesteście bardzo źli.
I że przez te dwa tygodnie mnie nie opuścicie :)

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 13: Zawsze


I'm only one call away
I'll be there to save the day
Superman got nothing on me
I'm only one call away 

                                     ~ Charlie Puth

***

   - Kocham cię.
Słowa Leona działają na mnie jak promienie słońca, które oświetlają drogę, kiedy jest ciemno. Chciałabym móc coś powiedzieć, ale w tym momencie brakuje mi słów. Jedyne, o czym marzę to być przy nim. I chcę, żeby on był przy mnie.
     Powietrze jest dość chłodne, ale nie przeszkadza mi to, ponieważ tkwię w ramionach szatyna, a w moim sercu płonie ogień miłości, którego nie mogę zgasić. I chyba nawet nie chcę go zgasić.
   - Jesteś dla mnie wszystkim - szepczę po chwili. Mam wrażenie, że jego głos się łamie, nie wiem czy to pod wpływem emocji czy zimna. - Chcę spędzać z tobą każdą chwilę swojego życia, bo tylko dzięki temu jestem szczęśliwy.
     Nie mogę teraz płakać, myślę, lecz łzy i tak spływają po moich policzkach. Uśmiecham się delikatnie i przytulam go jeszcze mocniej, wdycham powietrze, aby po chwili wydusić z siebie ciche, prawie niesłyszalne słowa:
   - Ja też cię kocham. 
     I wtedy on uśmiecha się szeroko, odrywa się na chwilę ode mnie aby móc spojrzeć mi w oczy. Na twarzy mężczyzny maluje się radość, jakiej jeszcze nie widziałam, a uśmiech jest tak szeroki, że prawie nie wierzę, iż jest prawdziwy. 
     Kąciki moich ust również unoszą się do góry. W oczach Leona tańczą ogniki miłości i szczęścia. Jestem pewna, że czekał właśnie na tą chwilę, i że nie żałuję, że wrócił, bo jest szczęśliwy jak nigdy dotąd. Ja też jestem szczęśliwa. Mam go przy sobie.
   - Dasz mi ostatnią szansę? - pyta, chwytając moją dłoń.
   - Już dawno to zrobiłam - śmieję się cicho i nagle znowu czuję jego usta na swoich, czuję jak delikatnie mnie całują i tym razem nie mam wątpliwości co do tego, że Leon umie całować najlepiej na świecie. 

***

   - Gdzie będziesz teraz mieszkać? - pytam, trzymając Leona za rękę. Wysokie lampy rzucają blade poświaty, oświetlając drogę. 
   - Przez jakiś czas będę mieszkać u kolegi, załatwię wszystkie sprawy związane z firmą, a później zacznę szukać apartamentu - Uśmiecha się delikatnie. Mam wrażenie, że w tym uśmiechu jest jakaś mała część, która dodaje niepewności. Może to po prostu strach przed przyszłością. Albo przed stratą kogoś bliskiego. 
     Jeszcze niedawno myślałam, że każdy w końcu odchodzi. Byłam pewna, że ludzie, których łączy przeznaczenie, w końcu odnajdują własne drogi, którymi podążają. Ale najwidoczniej jest tak, że te ścieżki po kilku latach ponownie się łączą. Mają wspólne zakończenie. Albo może to dopiero początek.

***

     Leon odprowadza mnie do domu. Całuję go na pożegnanie i obiecuję, że zadzwonię jutro.
     Przekraczam próg apartamentu z uśmiechem na twarzy. Ludmiła unosi brew do góry i patrzy na mnie podejrzliwie. 
   - Jestem z Leonem - mówię szczęśliwa.
   - Wow, tak szybko? Dopiero wczoraj przyjechał. - odpowiada trochę zdziwiona. 
   - Czasami trzeba posłuchać intuicji - Uśmiecham się i siadam na kanapie. Zatrzymuję wzrok na telewizorze, w którym właśnie leci jakiś serial. Ludmiła siada obok mnie.
   - Skąd wiesz, że znowu nie wyjedzie? - pyta, jakby próbowała przekonać mnie, że Leon nie jest odpowiednią osobą dla mnie. Miłość nie ma ograniczeń. Jak się kogoś kocha, to nie widzi się żadnych wad w tej osobie.
   - Bo obiecał mi, że tego nie zrobi. - mówi i nagle jedna czarna myśl ogarnia mój umysł, chwila niepewności wkrada się do serca. Otrząsam się i odpowiadam: - A poza tym, ufam mu. 
     Ludmiła uśmiecha się delikatnie. Z tego uśmiechu wyczytuje słowa, które pewnie chciałaby mi przekazać. ,,Bądź szczęśliwa". Szczęście to tylko chwila, ulotna jak mocny podmuch wiatru.

     Następnego dnia budzę się o 8:00. Na wyświetlaczu mojego telefonu widnieją 2 nieodebrane połączenia od Leona. Dzwonił do mnie tak wcześnie?
     Wstaję z łóżka i wykonuję wszystkie poranne czynności po czym dzwonię do Leona. Podchodzę do okna. Pada deszcz i wieje wiatr, a słońce tylko czasami wyłania się zza ciemnych chmur i rzuca blade poświaty na mokrą ziemię. 
   - Cześć - słyszę aksamitny głos mężczyzny, który jest ukojeniem dla mojego serca. - Masz dzisiaj czas? - pyta.
     Ja zawsze mam czas, myślę, po czym mówię:
   - Jasne - Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy i serce zaczyna bić trochę mocniej, nie mogąc doczekać się już spotkania z szatynem. Dzisiaj znów zobaczę jego lśniące oczy, będę mogła go przytulić i dotknąć jego ust..
   - Spotkajmy się o czternastej przy kawiarni - odpowiada i jestem pewna, że on też się teraz uśmiecha. 
   - Okej, do zobaczenia później.
     Przez chwilę oboje milczymy, lecz nie rozłączam się i już mam coś powiedzieć, gdy nagle słyszę te słowa, które sprawiają, że moje serce bije szybciej, a ciało staje się gorące.
   - Kocham cię, skarbie.
   - Ja ciebie też, najmocniej na świecie. 

***

     Zegar wybija godzinę 13;51. Wychodzę z domu. Zimny podmuch wiatru otula moją twarz. Deszcz przestał już padać, zostawiając po sobie jedynie mokre ślady. 
     Dochodzę do kawiarni i dostrzegam wysoką sylwetkę Leona, który uśmiecha się szeroko. Jego oczy są wesołe jak nigdy dotąd. Przytula mnie na powitanie i mam wrażenie, że ten uścisk przelewa wszystkie uczucia, które odczuwa. Jego ramiona oplatają się wokół mojego ciała tak mocno, jakby bał się, że za chwilę ucieknę. Odrywamy się od siebie i mężczyzna całuje moje usta. 
   - Idziemy na spacer? Czy wolisz posiedzieć w kawiarni? - pyta.
   - Chodźmy na spacer - odpowiadam krótko. Chwyta moją dłoń i ściska ją lekko, jakby już nigdy nie chciał mnie puścić. Jego dotyk wywołuje dreszcze na moim ciele i przyspiesza bicie serca o sto uderzeń. 
     Pewna cząstka mnie nadal nie wierzy w to, że jestem tu obok Leona i mam go tylko dla siebie. Serce jest przepełnione nadzieją, która przywołuje także nuty miłości i rytm szczęścia. Chciałabym, żeby było tak już zawsze.
     Idziemy w ciszy, jakby żadne z nas nie potrzebowało słów, które i tak odfruną z wiatrem; jakbyśmy rozumieli się bez użycia mowy, wystarczają tylko małe, prawie niewidoczne gesty. Leon odwraca wzrok w moją stronę. Uśmiecham się delikatnie i patrzę na niego. W oczach szatyna lśni blady blask miłości. On również się uśmiecha. Jego spojrzenie staje się intensywniejsze, jakby chciał odczytać coś z mojej twarzy. A ja czuję, jak dotyka mnie wzrokiem. I płonę. 
     Mężczyzna łączy nasze usta w delikatnym pocałunku, a ja nie mogę przestać się uśmiechać. Kładę dłoń na jego policzku.
     

     I teraz mam już pewność, że będziemy razem. 
     Nawet, jeśli niebo upadnie.

***

Boże, nie dość, że do dupy,
to jeszcze krótszy niż zwykle!
Wybaczcie, że nie dodawałam rozdziału
przez ponad 2 tyg. ale zupełnie
nie miałam weny, 
ale powiedziałam sobie, że muszę
w końcu dodać i widzicie jakie 
gówno z tego wyszło :<
Jest już Leonetta, 
ale w ogóle nie mam pomysłu na kolejny.
Jak macie jakieś pomysły
to piszcie w kom albo nwm.

Dziękuję za komentarze :*

Believe <3