środa, 13 lipca 2016

Rozdział 17: To już przeszłość


How could this happen to me
I've made my mistakes
Got nowhere to run
The night goes on
As I'm fading away
I'm sick to this life
I just wanna scream
How could this happen to me

                                    ~ Simple Plan   


PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!


***

     Księżyc oświetlił nam drogę.
   - Nigdy nie mówiłeś, ile trwa na zawsze.
   - Bo nigdy nie pytałaś. 
Uśmiechnęłam się ciepło. Te słowa były takie nierealne, a ja naiwnie w nie uwierzyłam. Uwierzyłam w nie tak mocno, że nie byłam przygotowana na mocny cios, który zadało mi życie.
   - A więc teraz mi powiesz? - zapytałam, patrząc na niego z miłością. Szliśmy brzegiem morza, ciepły piasek niewinnie otulał nasze stopy. Nasze splecione dłonie lśniły razem w złotym blasku gwiazd i nie było mocy, która mogłaby je rozdzielić. A przynajmniej nie wtedy.
   - Na zawsze to też po śmierci. Do końca życia, i jeszcze dłużej. - Zatrzymaliśmy się i pamiętam, że wtedy spojrzałam w jego oczy, jakby to był ostatni raz, chociaż dopiero co usłyszałam słowa, że na zawsze to też po śmierci. Posłał mi jeden z tych uśmiechów, który objął także oczy i był zarezerwowany tylko dnia mnie. Moje serce zabiło szybciej, tak, jakby za chwilę miało przestać, ale w tamtym momencie już się tego nie bałam, bo nawet gdybym umarła, to i tak bylibyśmy razem. 

***

   - Kochanie, nie jesteś zmęczona? - pyta Leon, kładąc się obok mnie. Jest godzina 01;10, a ja leżę na kanapie w salonie i oglądam telewizor. 
   - Jestem, ale nie mogę zasnąć. - Mówię i patrzę w jego szmaragdowe tęczówki, lśniące w ciemności.
    - Wiesz, znam fajny sposób na dobry sen... - mówi i kładzie swoja rękę na moim udzie. Jego słodki uśmiech zamienia się teraz w krótki śmiech. Widzę pożądanie w jego oczach.
    - Nie mam siły, poza tym Ludmiła i Fede są w domu.
     - A myślisz, że oni co robią? - pyta zirytowany, patrząc na mnie pełnym nadziei wzrokiem. Jego dłoń przesuwa się po moim udzie coraz wyżej. Przymykam na chwilę oczy.
     - Leon, przestań - upominam go. Wyłączam telewizor. Odwracam się na drugi bok i przykrywam kocem. Szatyn już nic nie mówi, tylko przytula się do moich pleców, obejmuje mnie ramieniem i delikatnie całuję tył mojej głowy. Pomieszczenie wypełniają jedynie nasze oddechy i spokojne bicia serc.
     - Leon... - szepczę.
     - Tak?
     - Kocham cię - przytulam się do niego jeszcze mocniej. Pomimo panującej ciemności czuję, jak się uśmiecha.
     - Ja ciebie też. - splata nasze dłonie pod kocem. - Najmocniej na świecie.

***

     Byliśmy tu nie pierwszy raz, ale to miejsce miało w sobie coś, przez co nigdy nie chcieliśmy do niego wracać. Ale jak widać przeznaczenie często mija się z tym, czego tak naprawdę pragniemy. Znowu tam pojechaliśmy. W to samo miejsce, na ten sam piasek, z tymi samymi palmami, tym samym morzem i tym samym niebem. Ale wtedy nie było tak samo. Było inaczej.
     Radość, która niegdyś rozpalała nasze serca teraz utonęła właśnie w tym morzu. I nie ważna już była żadna chwila, nawet ta najpiękniejsza. Gdybym wiedziała, że tamten raz będzie ostatnią minutą szczęścia, nigdy bym tam nie wróciła. 
     Blask wspomnień jeszcze się tli, ale to i tak już zamknięty rozdział. 
     Cisza stała się nieco irytująca więc postanowiłam ją przerwać. Nie wiedziałam jedynie jak. Leon położył się na ciepłym piasku. Dostrzegłam na jego twarzy uczucie, którego nigdy wcześniej nie widziałam. To była złość połączona z niesamowitym smutkiem i żalem. W jego oczach lśnił blask bezradności.
   - Leon... - zaczęłam. Przeniósł swój wzrok na mnie. - Co się stało? - zapytałam po chwili. Nie przestawałam na niego patrzeć. W końcu usiadł i westchnął głośno. Wpatrywał się w piasek, a potem we mnie. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym współczucia. Złapał moją dłoń i po raz pierwszy od bardzo dawna dostrzegłam w jego oczach łzy. Łzy, które więził w sobie przez kilka miesięcy. Nie odzywałam się, zabrakło mi słów. Miał mokre policzki i oczy całe czerwone. Mocniej ścisnął moją dłoń i w końcu rzekł:
   - Violu, skarbie... Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć - Jego głos był tak słaby, że prawie go nie poznałam. Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy było to, że może mnie zdradził, albo zrobił coś jeszcze gorszego. Wtedy myślałam, że nic gorszego nie mogłoby się wydarzyć. Ale chwilę potem przekonałam się, że świat może skończyć się w ułamku sekundy. 
     Patrzył w moje oczy tak intensywnie, tak mocno. A ja wciąż milczałam. Czekałam, aż on odezwie się pierwszy. Nie musiałam długo czekać, żeby po chwili pożałować, że ta cisza została przerwana. 
   - Wyjeżdżam.
     Mój świat właśnie się skończył.

***
   
     Budzę się z szybko bijącym sercem, jednak kiedy dostrzegam Leona, od razu się uspokajam. Leży obok mnie i śpi. Jego włosy są nieułożone i wygląda przez to uroczo. Ludmiła i Federico na pewno poszli do pracy, więc jesteśmy sami w domu.
      Wstaję z kanapy i kieruję się do łazienki w celu doprowadzenia się do porządku. Kiedy wychodzę, Leon już nie śpi. Przenosi spojrzenie na mnie i uśmiecha się delikatnie, przez co mogę dostrzec urocze dołeczki na jego policzkach.
   - Jak się spało? - pyta po chwili.
   - Miałam dziwny sen - odpowiadam i dopiero teraz dociera do mnie, co tak naprawdę mi się śniło.
   - A co ci się śniło?
   - To, że wyjechałeś - Widzę dziwne uczucie, tańczące na niego twarzy. Jakby wspomnienie o jego błędzie z przeszłości bardzo go bolało.
   - Na szczęście to już przeszłość - Uśmiecha się nerwowo. Podchodzę do szatyna i delikatnie całuję jego miękkie wargi.
   - Wiem - Uśmiecham się, ponownie całując jego usta.

***

     Na dworze pada deszcz. Siadam na kanapę, znudzona tym dniem. Niebo jest zachmurzone. Blade słońca rzuca swą poświatę, rozjaśniając malutki kawałek ziemi. Wolę ciepłe dni, kiedy jest 35 stopni i nie pada deszcz. Lato już prawie się kończy. 
     Leon musiał wrócić do domu, żeby załatwić kilka spraw dotyczących jego firmy, więc zostałam sama. Ludmiła wraca do domu dopiero za godzinę, a Fede pojechał do kolegi. Chwytam do ręki książkę, żeby choć na chwilę stracić poczucie czasu. Mija 15 minut, a ja nie mogę skupić się na lekturze. Burza przemyśleń znowu włada moim umysłem. Właśnie dlatego nie lubię być sama. Nigdy nie mogę zapomnieć o tych złych rzeczach. 
     Pogoda na zewnątrz jest jeszcze gorsza niż przed chwilą. Silny wiatr kołysze koronami drzew. Zaczynam zastanawiać się nad swoim snem, który zostawił po sobie ślad niepewności. To wszystko było takie realne i tak bardzo przypominało mi sytuację sprzed trzech lat. Ufam Leonowi i wiem, że to się już nigdy nie powtórzy, ale dużo razy się na nim zawiodłam. Pamiętam, jak kiedyś obiecywał, że nigdy mnie nie zostawi. Złamał obietnicę w najgorszy możliwy sposób. Kiedyś byliśmy najszczęśliwszą parą na świecie, ale nic nie trwa wiecznie. Wszystko miało być dobrze, ale pewnego dnia los napisał na niebie, że musimy się rozstać. I tak też się stało.
    Na szczęście to już przeszłość.

*** 

Hej, witajcie...
Jest tu jeszcze w ogóle ktoś?
Tak wiem, znowu zostawiłam was na 2 miesiące,
i nie wiem jak mam to wytłumaczyć.
Naprawdę nie miałam weny na to
opowiadanie, 
a jak widzicie ten rozdział też nie 
wyszedł najlepiej.
W ogóle mi się to nie podoba.
Jak widzicie dzisiaj dużo wspomnień
i dziwny sen Vilu. 
Mało Leonetty ale w następnym będzie więcej (chyba).
Opowiadanie będzie miało 
do 20 rozdziałów,
jednak jest też możliwość, że 
18 rozdział będzie zakończeniem tego 
opowiadania. 
Przepraszam, że tak długo mnie nie było.
Mam już pomysł na nowe opowiadanie
tylko nie wiem, czy będę je tu pisać.
Jeżeli to czytacie to zostawcie 
komentarz, żebym wiedziała ile 
was jest :/
Na pewno nie skończę z pisaniem, 
ale nie wiem, czy dalej będę prowadzić tego bloga.
Mam też inne opowiadanie na 
wattpadzie o zupełnie innej tematyce
i pisanie go też zajmuje mi czas.
Jeszcze raz ogromnie was przepraszam
i mam nadzieję, że ktoś jeszcze jednak tu został :/

Uwielbiam was ;)
Believe ;*

sobota, 28 maja 2016

Rozdział 16: Miliony uczuć


Tell them all I know now
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now 
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible

                                    ~ James Arthur   

***

     Pamiętam to jak dziś. Księżyc świecił dumnie na niebie pośród miliona gwiazd. Usiadłam obok Leona, a on objął mnie ramieniem. Cichy szum morza dotarł do moich uszu, a wiejący wiatr otulił twarz, będąc niezwykłym ukojeniem. Oparłam się o tors szatyna. Piasek był jeszcze gorący. W powietrzu unosił się jedynie szept ciszy. Nie wiem dlaczego, ale nagle moje serce zaczęło bić szybciej. Jakby to wszystko miało się za chwilę kończyć. Jakby czar, nazwany niegdyś życiem mógłby za chwilę prysnąć, a cienka linia, na której układaliśmy wszystkie plany i nadzieje - pęknąć. Spojrzałam w niebo. I wtedy wszystko stało się jasne. Wszystko znów miało sens. Nie wiem jedynie dlaczego. Kilka łez spłynęło po moich poliku. Pamiętam, że tamtej nocy nic nie było takie samo. Żadna gwiazda, żaden szept. 
     A najbardziej zmieniło się moje życie. 
     Dostrzegłam na niebie spadające gwiazdy i nie umiem nawet opisać, jak bardzo się wtedy zdziwiłam. Zawsze wierzyłam w magię, więc postanowiłam pomyśleć życzenie. Ale potem zrozumiałam, że moje życzenie już dawno się spełniło. 
     Miałam Leona, a on miał mnie. Wtedy skończyły się wszystkie smutki, wszystkie żale, a złe chwile odeszły w niepamięć. Już wszystko miało być dobrze. Tak bardzo w to wierzyłam. 
     Nie pomyślałam tylko, że szczęście też się kończy.

     Budzę się i głęboko wdycham powietrze. Podnoszę się szybko i rozglądam dookoła. Obok mnie leży Leon, który najwidoczniej się obudził. Zegar wskazuje godzinę 03;03. Patrzę na niego, a moje serce bije tysiąc razy na sekundę. Ten sen miał w sobie tyle prawdy, jakbym żyła jeszcze gdzieś indziej, w innym świecie. Mój oddech jest niespokojny, lecz nie wiem dlaczego. To tylko sen, który nie powinien się już nigdy powtórzyć. Chciałabym, żeby się powtórzył.
   - Kochanie, co się stało? - pyta w końcu Leon. Jego szmaragdowe tęczówki lśnią w ciemności i dostrzegam w nich błysk troski i zmartwienia. 
   - Nic, po prostu... - Sama do końca nie wiem, co mi się stało. Nie rozumiem, dlaczego zwyczajny sen może przywiać ze sobą tyle wątpliwości i przemyśleć. - Miałam dziwny sen. - mówię jakby do siebie, lecz wiem, że Leon i tak mnie usłyszał. - Chodźmy spać - Uśmiecham się i kładę głowę na poduszkę. Szatyn już nic nie mówi, tylko obejmuje mnie swoim ramieniem, a ja mocno wtulam się w jego nagi tors. Zamykam oczy, choć wcale nie chce mi się spać. Wzdycham głośno ostatni raz. I zasypiam. 

***

   - Leon! - szturcham go, kiedy widzę, jak patrzy na jakąś dziewczynę, przechodzącą obok. 
   - Tak? - pyta, udając, że nie wie o co mi chodzi. Uśmiecha się niewinnie, delikatnie muskając moje usta. Posyłam mu zdenerwowane spojrzenie, puszczam jego rękę i chcę odejść, ale on jest szybszy i ponownie chwyta mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. - Nie uciekniesz mi - szepcze uwodzicielsko. Czuję jego dłoń niewinnie spoczywającą na moich pośladkach. 
   - Skąd ta pewność? - śmieję się.
   - Bo tak naprawdę nawet nie chcesz uciekać - mówi, pewny siebie. Czuję dziwne uczucie podniecenia. Jego głos jest taki seksowny. Stoi blisko mnie, i czuję jego mięśnie, ocierające się o mój brzuch. Uśmiecha się zwycięsko, a ja nie mówię nic, tylko patrzę na niego z ogromnym pożądaniem i gdyby nie to, że jesteśmy w parku, już dawno leżałabym pod nim.
     Postanawiam też się uśmiechnąć. Nasze spojrzenia się spotykają, a ja zaczynam rozumieć, że mogłabym patrzeć w jego oczy całą wieczność i dostrzegać w nich różne krajobrazy, uczucia i cały świat. 
     Zamykam oczy. Szatyn łączy nasze usta w delikatnym pocałunku. Oplatam dłońmi jego szyję i teraz jeszcze bardziej pragnę wrócić do domu. Moje serce zaczyna bić szybciej, kiedy nasze języki łączą się i zaczynają ze sobą walczyć. Ten pocałunek jest jak ostatnia kropla wody, ugaszająca ogień pragnienia; jak cichy wiatr, przywracający do życia wszystko co jest wokół; jak spadająca gwiazda, która składa w sercu obietnicę i zostawia nadzieję. 
     W ułamku sekundy wybaczam mu wszystkie błędy, a było ich miliony. Przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem. 
     Odrywamy się od siebie, a ja ponownie czuję, jak moja dusza zostaje wskrzeszona przez miliony uczuć. 

***

Hej, witajcie ^^
Jak widzicie rozdział jest trochę krótszy od pozostałych,
ale po prostu nagle, pisząc to, wena mnie 
opuściła xD
Tak w ogóle dałam gifa z Titanica bo mega
mi się spodobał xD

Dziękuję za wszystkie komentarze, 
mam nadzieję, że wam się podoba <3
Do następnego ;)
Believe <33