czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 11: Michael


Without you, I feel broke 
Like I'm half of a whole 
Without you I've got no hand to hold
Without you, I feel torn 
Like a sail in a storm
Without you, I'm just a sad song...
I'm just a sad song...

                                               ~ We The Kings 


***

     Upijam łyka drinka i rozglądam się dookoła. Głośna muzyka rozbrzmiewa w moich uszach. Dostrzegam Federico, Ludmiłę oraz kilka innych osób, tańczących w rytm piosenki. 
     Fede ma dzisiaj dwudzieste drugie urodziny, muszę chociaż udawać szczęśliwą.
     Pamiętam jak rok temu spędzaliśmy ten dzień we czwórkę. Kiedy Leon był przy mnie, wszystko stawało się łatwiejsze. I nawet, jeśli padał deszcz, było dobrze, ponieważ kiedy on był przy mnie, wszystko stawało się kolorowe. Nawet ciemna, smutna noc, która była oświetlana jedynie blaskiem księżyca. 
     Impreza w klubie nocnym to chyba nie najlepszy pomysł. Przecież urodziny można spędzić na milion innych sposobów.
   - Dlaczego nie tańczysz? - aksamitny, męski głos dociera do moich uszu. Unoszę wzrok i dostrzegam wysokiego blondyna, który stoi obok mnie i uśmiecha się szeroko. Nawet go nie znam. Nie potrzebuję kolejnego faceta, który najpierw będzie udawał księcia z bajki, a potem zamieni się w dupka. 
   - Nie mam siły - odpowiadam cicho i zdobywam się na uśmiech, malutki uśmiech, który ma na celu trochę rozjaśnić moją duszę, jednak jest zbyt słaby, żeby to zrobić. 
   - Zatańcz ze mną, okej? - Posyła mi wesołe spojrzenie - Postaram się sprawić, abyś miała siłę. 
     Śmieję się krótko i wstaję ze skórzanej kanapy. Jest taki słodki, że nie potrafię mu się oprzeć. 
   - Mam na imię Michael - mówi, próbując przekrzyczeć muzykę. 
   - Ja jestem Violetta - odpowiadam. Mężczyzna chwyta mnie za rękę, a ja czuję przyjemny prąd i dziwne uczucie podniecenia, inne, niż czułam do tej pory. Mój oddech przyspiesza, a myśli stają się wystarczająco niepokojące, żeby namieszać w moim umyśle. Michael uśmiecha się do mnie delikatnie i już po chwili oboje wtapiamy się w tłum tańczących ludzi.

***

     Boli mnie głowa i nie mogę normalnie myśleć. Język mi się plącze. Nie wierzę, że tyle wypiłam. Alkohol nie działa na mnie dobrze. Zegar wskazuje godzinę 3:04, a ja mam ochotę położyć się do łóżka i nie wstawać przez najbliższy tydzień. 
     Dostrzegam wysoką sylwetkę Michaela, która jest coraz bliżej mnie. Świat wiruje przed moimi oczami. Widzę jedynie uśmiech rozbawienia, który tańczy na twarzy blondyna. 
   - Chyba trochę za dużo wypiłaś - śmieje się krótko i siada obok mnie. - Odwieźć cię do domu? - pyta, a ja zastanawiam się jak to możliwe, że nie wypił nawet jednego kieliszka. 
   - Nie, sama dojdę - mruczę pod nosem i przymykam oczy. Ból głowy nie pozwala mi racjonalnie myśleć. 
   - Mhm, już widzę jak sama idziesz do domu - Patrzy na mnie, kręcąc głową z dezaprobatą. - Chodź.
     Wychodzimy z klubu nocnego i kierujemy się w stronę samochodu Michaela. Mężczyzna otwiera mi drzwi, a ja wsiadam do środka. Blondyn robi to samo i już po chwili odjeżdżamy. 

***

     Wysiadamy z samochodu. Blask księżyca oświetla ulice i wysokie wieżowce. Delikatny podmuch wiatru otula moją twarz i rozwiewa włosy. Chciałabym, żeby Leon był teraz przy mnie. Moja twarz rozpromienia się, kołysana przez uśmiechy do własnych myśli. 
   - Gdzie mieszkasz? - pyta Michael.
   - Na samej górze - mówię, wskazując na wysoki wieżowiec. Mężczyzna wzdycha głośno. Wchodzimy do środka. - Nie musisz odprowadzać mnie pod sam apartament - śmieję się krótko, lecz tak naprawdę pragnę być z jak najdłużej. Dlaczego jedna chwila nie może trwać wiecznie? 
   - Jakbym nie musiał, to bym tego nie robił - Uśmiecha się szelmowsko i posyła mi pełne dumy spojrzenie. Jest w nim coś, co sprawia, że mam wrażenie, że znalazłam bratnią duszę. Jakby było coś, co mamy w sobie oboje, jakieś niewidzialne uczucie, którego w żaden sposób nie mogę odgadnąć. 
     Znajdujemy się pod moim apartamentem. Otwieram drzwi i przekraczam próg. Marzę o tym, aby pójść spać. Teraz. 
   - Mam nadzieję, że będę miał zaszczyt zobaczyć się ponownie - mówi uwodzicielsko, sprawiając, że moje policzki stają się ofiarą szkarłatnego rumieńca. Jeżeli miłość od pierwszego wejrzenia by istniała, to jestem pewna, że już dawno zakochałabym się w nim po uszy. 
   - Zobaczymy, czy zasłużysz... - Nie zdaję sobie sprawy z tego, co mówię. Podchodzę do niego i delikatnie muskam miękkie wargi mężczyzny. - Do zobaczenia - mruczę pod nosem i zamykam drzwi. 

***

     Promienie słońca wpadają do mojego pokoju przez odsłonięte okno. Słyszę głos Federico i Ludmiły. Czy tylko ja byłam pijana? 
     Podnoszę się z łóżka, kierując się w stronę łazienki. Muszę się ogarnąć. Jedynym problemem jest potworny ból głowy. 
     Gotowa schodzę na dół i od razu biorę tabletkę przeciwbólową. 
   - Hej - mówię cicho, widząc Ludmiłę. Blondynka śmieje się krótko, widząc w jakim jestem stanie. Uśmiecham się delikatnie.
   - Podoba ci się Michael? - pyta krótko, a ja prawie wypluwam wodę, którą właśnie piłam. 
   - Jest przystojny, ale nic poza tym. Nawet nie wiem, o czym wczoraj rozmawialiśmy. - odpowiadam beznamiętnie, a Ludmiła patrzy na mnie zirytowanym spojrzeniem. - Dobrze wiesz kogo kocham. Na razie nie mam ochoty szukać sobie chłopaka - Chcę mi się śmiać, z tego co mówię. Jak można kochać kogoś przez dwa lata bez wzajemności? Marnowanie życia i czasu. 
     Na miłość nigdy nie marnuje się czasu
     
***

     Postanawiam pójść na spacer, aby trochę się dotlenić. Mimo tego, że jestem zmęczona, nie mam zamiaru siedzieć w domu.
     Wychodzę z dużego wieżowca, a wiatr od razu przywiewa ze sobą milion zmartwień i jestem teraz więźniem swoich myśli. Unoszę wzrok na pochmurne niebo i staram się myśleć pozytywnie, uśmiecham się, żeby przegonić wszystkie złe uczucia, ale nie udaję mi się.
     Czuję się jeszcze bardziej bezsilnie niż wcześniej. Minęło już 21 lat mojego życia, a ja z niego nie korzystam. Przecież nie można tylko siedzieć i czekać na własną śmierć. 
     Przymykam na chwilę powieki i widzę Leona. Widzę jego uśmiech, którzy lśni jaśniej niż promienie słońca i jest szerszy niż wszystkie oceany na świecie. 
     Otwieram oczy i już go nie ma. Przecież nigdy go nie było. 
     Podmuch wiatru rozwiewa moje włosy. Chłód wspina się po moich plecach, a ja wzdycham głośno. Nagle czuję krople deszczu, które wbijają się w moją skórę jak małe ostrza i zarazem są tak delikatne jak drobne płatki róży. 
     Wyjście z domu nie było najlepszym pomysłem. 
     Gałęzie drzew tańczą na wszystkie strony, pochylają się i lecą do góry, jakby chciały coś uchwycić, jakby były złe na cały świat. 
     Przyspieszam kroku i nagle dostrzegam wysoką sylwetkę, która zmierza w moją stronę. Nasze spojrzenia się krzyżują. Twarz, przykryta kapturem jest odwrócona w moją stronę. Szmaragdowe tęczówki lśnią i wyróżniają się od szarego świata. 
     Moje usta rozchylają się lekko w geście niedowierzania. 
     Mężczyzna podchodzi do mnie i uśmiecha się łagodnie. Kładzie dłoń na moim policzku, a po chwili przytula mnie tak mocno jak nigdy dotąd i ściska wszystkie złe uczucia, które władają moim ciałem. Moje serce bije jak oszalałe, a umysł przestaje pracować, kręci mi się w głowie i jest mi zimno, a on przytula mnie mocno i razem trwamy w tym uścisku. Świat zapomina o naszym istnieniu. 
     


     I nagle deszcz przestaje padać. 



***

Hej, 
przed wami rozdział 11 :))
Jak widzicie opisałam urodziny
Fede i nie wiem 
czy wyszło mi to dobrze czy źle xD
Jakoś tak chciało mi się opisać
Vilu pijaną więc to zrobiłam :P 
Mam nadzieję, że wam się
podoba ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze
pod poprzednim.

Believe ;* 

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wrócę jutro, Jula.
      Bo w tej chwili mam straszne zawirowanie xD

      Usuń
    2. No dobra może i trochę się spóźniłam, zresztą teraz żyje w ciagłym biegu, od kąta do kąta, od obiadu do lekcji, od komputera do nauczenia na sprawdzian i tak wygląda mój plan dnia xD

      Chciałam powiedzieć, że rozdział jest jak zwykle boski, ty to wiesz, ja to wiem ,inni wiedzą więc po co tutaj tak słodzić, skoro wszyscy znają słodką prawdę?
      Fiolka poznaję niejakiego MichealA.
      To się Leon zdenerwuję jak zobaczy ją z innym facetem, w sumie dobrze mu tak, wyjechał zostawił i jeszcze z pretensjami się rzuca.
      Szalona impreza Fede, dwadzieścia-dwa już? Nieźle, nieźle.
      Czas mnie goni, chcę żebyś wiedziała że ja zawsze czekam na następny i zawsze mi się podobają, doskonale o tym wiesz, więc się nie zamartwiaj ;") ♥
      Trochę krótko, no ale wiesz ;c

      Wikson x

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Cześć skarbie! ❤

      MICHAEL SPADAJ NA DRZEWO PROSTOWAĆ BANANY!
      TAM JEST TWOJE MIEJSCE.
      WARA OD VILS. ONA NALEŻY DO LEONA! ♥

      Imprezka urodzinowa Fede nie kończy się dla Violki jakoś specjalnie fajnie. Byla na tyle pijana, że nawet nie pamiętała noc z poprzedniego dnia. O czym rozmawiali też nie pamiętała :*
      Tego co zrobiła też nie pamięta?
      Boże...

      Luśka nie baw się w swatke!
      Violka kocha Leona. Tylko przy nim może być szczęśliwa mimo wszystko.

      Wrócił! Jaka ulga...
      Lajon zawitał! Wrócił z tych pieprzonych Włoch.
      A wyjedź jeszcze raz to ci dupe skopie!!!
      PRZYTULAS LEONETTY. SŁODZIAKI :*

      Cuuuddooowny :* ❤
      Boski ❤
      FANTASTYCZNY
      Zajebisty!
      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  3. Cudny ♡♡♡
    Czekam na next'a :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy motywujący komentarz <3