poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 7: Pod osłoną nocy


Forget about the sunrise
Fight the sleep in your eyes
I don't wanna miss
a second with you
Let's stay this way forever
It's only getting better
If we want it to

                                                   ~ Adam Lambert          

***

     Cały świat już dawno umarł.
     Cały świat już dawno wygasł.

     Delikatny wiatr otula moją twarz. Przymykam na chwilę oczy i zastanawiam się nad sensem swojego istnienia. Siadam na ławce.
     Duże drzewo rzuca swój ogromny cień na ziemie, a ta jedynie wywraca oczami.
     Pamiętam, jak przychodziliśmy tu we czwórkę. Pamiętam tę huśtawkę przy rzece. Pamiętam tę ścieżkę, wydeptaną przez Szczęście. I pamiętam dosłownie każdą sekundę, którą spędziłam w tym miejscu.
     Dostrzegam rozbudowaną sylwetkę. Nie wierzę, że jeszcze ktoś tu przychodzi. Mężczyzna odwraca głowę w moją stronę, a moje serce staje w miejscu.
     Leon.
     Nie chcę, żebyś tu był.Wracaj do domu, błagam.
     W momencie gdy mnie dostrzega jego twarz promienieje i rozjaśnia wszystkie moje najciemniejsze myśli. Z każdym krokiem jest coraz bliżej i wywołuje w moim sercu huragan, a ja oddycham tak szybko, że aż trudno uwierzyć w to, że jeszcze w ogóle żyję.
   - Cześć - mówi a ja tonę w jego szmaragdowych tęczówkach i umieram 15 razy w ciągu sekundy. - Co tu robisz sama?
   - Siedzę, nie widać? - burczę beznamiętnie.
   - Masz okres? Czy po prostu zły humor? - pyta rozbawiony, a ja tylko wzdycham głośno.
   - Daruj sobie - warczę chłodno. Leon siada obok mnie.
   - Co się stało? - pyta tylko, a ja nie jestem w stanie nic zrobić. Unoszę wzrok i nasze spojrzenia się krzyżują. W jego oczach tańczą ogniki radości. Uśmiecha się delikatnie a ja nagle zdaję sobie sprawę z tego, że mogłabym zrobić wszystko, żeby widzieć ten uśmiech już zawsze.
   - Wszystko jest okej - kłamię i spuszczam wzrok. Kilka ciepłych łez spływa po moim policzku. Przymykam oczy.
   - Wszystko jest okej, ale jednak płaczesz. Powiedz mi, co się stało. Postaram się pomóc - mówi troskliwie. Czuję jedynie, jak moje serce topnieje pod wpływem jego ciepłego głosu.
   - Brakuje mi ciebie i to tak w chuj bardzo że nie umiem już być silna Mam dzisiaj zły dzień i tyle - odpowiadam łamiącym się głosem, a on przytula mnie chyba najmocniej jak tylko potrafi. Odwzajemniam jego uścisk. Moje serce ponownie zamienia się w dzikie zwierze i bije za szybko, nie jestem w stanie spokojnie myśleć. Czuję, jakby każda część mojego ciała była sparaliżowana i tylko Leon jest w stanie mnie uspokoić.
     Trwamy w tym uścisku kilka minut, a ja mam wrażenie, że cały świat nagle o nas zapomniał.
   - Violu... Za trzy dni wyjeżdżam do Włoch - mówi niepewnie.
     Ponownie tego dnia umieram.
     Tak bardzo boję się że nie wróci tak bardzo nie chcę żeby wyjeżdżał tak bardzo boję się że go stracę tak bardzo...
   - Tylko na dwa tygodnie - dodaje z uśmiechem.
   - Na dwa tygodnie? Potem okaże się, że na dwa lata... - burczę cicho i sama się sobie dziwię, że wydusiłam z siebie to co myślę na ten temat.
     Nie wiem dlaczego tak bardzo się boję. Przecież my nawet nie jesteśmy razem...
   - Nie ufasz mi? - Cwany uśmiech zdobi jego twarz, a ja tylko w duchu modlę się, aby nie wybuchła.
   - A mam powód do tego, żeby ci ufać?
     Milczy. Czuję satysfakcję. Tak bardzo chcę mieć go tylko dla siebie, więc dlaczego cieszę się, gdy jest smutny? Dlaczego między marzeniami a szczęściem jest tak wielka przepaść? Dlaczego tak szybko tracimy to, na czym najbardziej nam zależy?
     Przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem...
   - Czasami zwykłe ,,przepraszam" nie wystarczy - mówię cicho, a on tylko wzdycha głośno. Wstaje.
     I zostawia mnie.
     Samą.

***

     Zrezygnowana postanawiam wrócić do domu. Wolałabym wymazać z głowy te wszystkie wspomnienia i żyć bez Leona. Pamiętam nasze dziecięce marzenia, w które tak bardzo wierzyliśmy i byliśmy w stanie zrobić wszystko, aby się spełniły. Jednym z nich było zostanie ze sobą już na zawsze... Ale jak widać nadal się nie spełniło. 
     Dzień, w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy był najpiękniejszym dniem w moim życiu. Wierzę, że to było przeznaczenie. Widocznie los tak chciał. Widocznie życie chciało się z nas pośmiać. A miłość napisała kolejny scenariusz do dramatu, który właśnie miała odegrać.
     Wzdycham głośno i przymykam powieki. I widzę go w swoich myślach, czuję go w swoim sercu i słyszę go w swojej duszy. 
     Mój oddech przyspiesza, a umysł błaga o chwilę spokoju, jednak nikt go nie słucha, a on dalej krzyczy, krzyczy w mojej głowie i nie ma zamiaru przestać. 
     Siadam na łóżku w swoim pokoju i chwytam do ręki czarny zeszyt. Otwieram go na pierwszej stronie. Zawsze kiedy jestem smutna, nagle odwiedza mnie wena. 

Strumień życia płynie,
zalewa piękne sny.
Toniemy w potoku wspomnień
zastanawiamy się czy 
jesteśmy kimś

Śmierć puka do ogromnych drzwi
zanim weźmiemy oddech,
dotrze do nas, że życie to
wszystko i nic 

***

     Wychodzę z dużego wieżowca i idę w stronę miejsca, w którym umówiłam się z Leonem. Nie wierzę, że najpierw zwyczajnie odszedł, a teraz dzwoni do mnie i dosłownie błaga o spotkanie. Nie wiem, dlaczego tak bardzo mu na tym zależy. Kłócę się z intuicją, która mówi mi abym nigdzie nie szła, ale kiedy przypomnę sobie ton jego słodkiego głosu to moje serce topnieje w ułamku sekundy i nie mam czym oddychać. 
     Siadam na ławce i czekam na Verdasa, ale on się nie pojawia. Wstaję i właśnie mam odchodzić, kiedy czuję męską dłoń na swoim nadgarstku.
   - Przepraszam za spóźnienie - mówi. Moje serce zaczyna bić 200 razy na sekundę. Odwracam wzrok w jego stronę. Dostrzegam bukiet białych róż w jego dłoni. Lustruję go od góry do dołu. Włosy chyba pierwszy raz nie są postawione na żel, koszula jest niewyprasowana, a spodnie wydają się być o rozmiar za duże. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Naprawdę tak bardzo się spieszył? Tak bardzo chciał mnie zobaczyć mimo to, że spotkaliśmy się już wcześniej?
     Unoszę wzrok na wysokość jego oczu. Nasze spojrzenia krzyżują się. 
     I nagle niebo spada w dół, nagle wszystkie oceany wysychają, księżyc wywraca się do góry nogami, gwiazdy przestają tańczyć, drzewa nie grają już kojącej melodii na skrzypcach, wiatr zmienia kierunek, krople deszczu wbijają się w skórę jak ostre noże, a ja stoję przed nim i tonę w jego szmaragdowych oczach. 
   - To dla ciebie - Uśmiecha się niewinnie i wręcza mi bukiet róż. Dostrzegam karteczkę, przyczepioną do wstążki z napisem ,,Za twój uśmiech milion gwiazd, za spojrzenie - słońca blask"
   - Dziękuję... - odpowiadam niepewnie. Moje serce staje się miękkie jak roztopiony lód, jak porzucony płatek róży. 
   - Zależy mi na tobie - mówi nagle i nie odwraca wzroku, a ja jedynie błagam oczy, aby nie zaczęły płakać.
   - Leon...
   - Tak, wiem, mówiłem to już. Ale naprawdę tak jest. Najważniejszym powodem, dla którego tu wróciłem byłaś ty... - Ostatnie słowa wypowiada tak cicho, że prawie ich nie słyszę, jednak moje serce skacze z radości. - Jeżeli nie chcesz ze mną być, to bądźmy chociaż przyjaciółmi. 
     Wypowiada te słowa, a ja nagle zdaję sobie sprawę z tego, że on też cierpi, uświadamiam sobie, jak bardzo siebie potrzebujemy, jesteśmy dla siebie stworzeni. I uświadamiam sobie, że to nie mógł być zwykły przypadek. To musiało być przeznaczenie. Spotkaliśmy się. A życie pokazało nam, że musimy być razem. 
     Przymykam na chwilę powieki i widzę blask wiary w odmętach ciemności. Widzę płomień nadziei, który prawie gaśnie, ale jednak się pali. I nagle dostrzegam ogromny ogień miłości, który płonie z taką siłą, że ogrzewa nawet moje serce. 
     Leon wykorzystuje ten moment i nagle czuję jego miękkie wargi na swoich, czuję, jak delikatnie się poruszają, jakby bały się, że wywołają ból, nie na ciele, lecz w sercu. Całuje mnie tak, jakby bał się, że ta chwila nie będzie trwała wiecznie, jakby chciał przelać do mojego umysłu trochę więcej wiary, radości. 
     Jego usta smakują jak truskawki w czekoladzie, jak najlepszy owoc na świecie, jak najsłodsze uczucie miłości. 
     Och tak, całuj mnie, całuj i nigdy nie przestawaj...
     Odrywamy się od siebie. Słyszę tylko swój przyspieszony oddech i rytm, w którym biją nasze serca. Pewna część mojego ciała domaga się czegoś więcej, ale ja wiem, że i tak zrobiłam już za dużo. 
     Leon przytula mnie do siebie. Mocny zapach męskich perfum dociera do mnie ze zdwojoną siłą. Gwiazdy znowu zaczynają tańczyć na niebie, księżyc śmieje się cicho, a wiatr spokojnie otula moją twarz i wszystko dookoła. 
     Mężczyzna przyciąga mnie do siebie jeszcze mocniej.
     I stoimy tak, razem, wtuleni w siebie.
     Pod osłoną nocy. 

***

Witam ^^
Rozdział nie pojawiał się dość długo...
i doszłam do wniosku że nie dam
rady dodawać rozdziałów raz w tygodniu :P
Będą się one pojawiać co dwa tygodnie...
A jeżeli uda mi się napisać 
coś jeszcze to może będą co najmniej 
raz w tygodniu. 
Bardzo was za to przepraszam,
ale oprócz pisania mam też dużo
innych spraw na głowie...
Mam nadzieje że mi to wybaczycie :(

Do następnego <3
Believe <3 

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Za bardzo płacze, aby teraz napisać komentarz.
      I stoimy tak, razem, wtuleni w siebie, pod osłoną nocy

      Usuń
    2. Dobra, okey, od dziś uważam, że powinnaś częściej dodawać rozdziały, choć doskonale rozumiem, że sama masz obowiązki xD
      Ten tytuł jest tak piękny, że piękniejszego chyba nie ma, nie żartuję.
      Nie mówiąc już jak bardzo ryczałam przy końcówce, o czym chyba wiesz :|

      Haj, Julcia! ♥

      Czy tylko ja tak bardzo kocham tutaj Fiolkę?
      Tak bardzo przeżywa to rozstanie, że sama się biedulka pogubiła.
      Ale no przecież chcę do niego wrócić, tylko duma jej nie pozwala.
      Leon, serio, musiałeś lecieć do jakiś dziwek?
      Nie mogłeś ogarnąć dupska?
      I tak cie lovciam, gościu! ♡
      Wyjeżdża na pare dni? Znając to wyjedzie na rok, i co jej po tym, że jej powiedział?
      Będzie bardziej cierpieć, Verdas!

      Czekam na kolejny next i serdecznie dziękuję za pierwsze miejsce <3
      Koocham!

      Wika xoxo

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Skarbie musze ochłonąć.
      Nie martw się! Wrócę ❤
      Nowa nazwa. Nowe prof. :)
      It's me Królik :*

      Usuń
    2. Gdzie ta Lajonetta?!
      No pytam gdzie?!
      Smutno mi :(

      P.E.R.E.Ł.K.A.
      F.A.N.T.A.S.T.Y.C.Z.N.Y.
      B.O.S.K.I.
      B.O.M.B.O.W.Y.
      G.E.N.I.AL.N.Y.

      Spotkanie. Taaa i Verdas zwiał.
      Prawda w oczy kole.
      To jest najgorsze.
      Facet walcz. Staraj się. Nie poddawaj.
      Ona cie kocha. Potrzebuje czasu, a ty to zrozum!

      P
      O
      C
      A
      Ł
      O
      W
      A
      L
      I

      S
      I
      Ę

      !
      !
      !

      Uszczypnijcie mnie, bo nie wierze!
      Oby tak dalej...ale martwi mnie ten wyjazd do Włoch.
      Niby dwa tygodnie, ale niech in nie wyjeżdża.
      Będę smutać bez Leośka w rozdziałach! :(

      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  3. Było beso *-*
    Umieram cudo awwww <333

    OdpowiedzUsuń
  4. ale ładniusi!
    Moje gratulacje, dobrze piszesz! ;*

    czekam na następny,
    Olivie xoxo

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy motywujący komentarz <3