sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 4: Miliard małych kawałków


Baby you light up my world 
like nobody else 
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground 
it ain't hard to tell
You don't know, you don't know
you're beautifil

                                                        ~ One Direction

***

     Kolejny tydzień.
     Kolejne myśli, które nie pozwalają spokojnie zasnąć.
     Kolejne łzy, które chcą wydostać się ze swoich pułapek. 

     Słońce wschodzi nad linią horyzontu, a ja patrzę na nie. Patrzę i podziwiam je za to, że jest takie wytrwałe i potrafi witać każdy dzień z tym samym, błyszczącym uśmiechem. Za to, że świeci na niebie przez kilka godzin i nawet, gdy przysłaniają je chmury, wyłania się i dalej lśni swym magicznym blaskiem.
     Ludmiła siedzi na kanapie i uśmiecha się delikatnie. Kąciki moich ust również unoszą się do góry. 
     Odwracam wzrok w stronę okna. Gałęzie drzew tańczą na wszystkie strony jakby chciały chwycić i posmakować jak najwięcej wolności, niesionej przez powietrze. 
     Tonę we własnych przemyśleniach, które wywołują burze w moim umyśle. Jestem jak wiatr. Raz wieję na północ, a raz na południe. Nie widać mnie, ale czuć moją obecność. Biegnę do przodu, często się potykam, ale mimo to wstaję, a na koniec zabieram ze sobą wszystko: miłość, radość, cierpienie, smutek, wiarę, nadzieję, spokój, beznamiętność i tęsknotę. 
     A potem te wszystkie uczucia zlewają się w jedno. 
     I pozostają we mnie na zawsze. 
     Wychodzę z dużego wieżowca. Świeże powietrze od razu dociera do moich nozdrzy, wywołując na twarzy delikatny uśmiech, który po chwili i tak znika. Dostrzegam Go. Obok idzie jakaś brunetka i uśmiecha się do niego tak szeroko, że aż trudno uwierzyć, iż ten uśmiech może być prawdziwy. Mężczyzna całuje ją delikatnie w policzek, a ona odchodzi, machając do niego na pożegnanie. Odwracam wzrok o ćwierć sekundy za późno, ponieważ Leon zdąża mnie zauważyć. Przyspieszam kroku, mając cichą nadzieję, że nie pójdzie za mną, jednak z drugiej strony moje serce płacze i błaga o to, abym zwolniła, a potem grozi, że za chwilę przestanie bić. Więc zwalniam. Idę powoli, i dopiero po chwili rozumiem swój błąd. Silna dłoń zaciska się na moim nadgarstku. 
     Zamykam oczy i próbuję przypomnieć sobie jak się oddycha. 
     Odwracam głowę w jego stronę, obiecując sobie, że nie ulegnę mu i będę dla niego oschła. Lecz jest coś, co nie pozwala mi tego zrobić. Coś, co sprawia, że moje serce staje się takie kruche jakby zaraz miało rozpaść się na miliard małych kawałków.
     Jego uśmiech. Szeroki uśmiech, który zdobi tę idealną twarz, uśmiech, który rozpromienia całe moje życie i sprawia, że dusza szatyna wydaje się jeszcze piękniejsza, niż można byłoby się spodziewać. 
     Nie mogę oderwać od niego wzroku. Włosy, idealnie postawione na żel sprawiają, że jest ode mnie wyższy o kilka centymetrów. Miękkie usta, które tak bardzo kuszą, a ja nie mogę ich dotknąć. I te piękne, szmaragdowe oczy, lśniące niesamowitym blaskiem radości. 
     Mężczyzna ubrany jest w koszulę w biało-granatową kratę i czarne jeansy, trochę zdarte na kolanach. Wygląda zwyczajnie. Ale może to właśnie dlatego wydaje się tak cholernie seksowny. Sam jego widok wywołuje dreszcze na moim ciele i nagle zaczynam myśleć o tym, że te delikatne, męskie dłonie kiedyś dotykały mojego nagiego ciała, że te soczyste wargi kiedyś pieściły moje spragnione usta.
     Czuję zapach boskich perfum, docierający do moich nozdrzy ze zdwojoną siłą. 
     Przymykam na chwilę oczy i w duszy błagam Boga, aby mężczyzna, który tak na mnie działa pocałował mnie i dotknął zniknął z moich oczu, ponieważ za chwilę nie wytrzymam. 
     Moje serce bije w nienaturalnym tempie, a ja mam wrażenie, że za chwilę wyskoczy z klatki piersiowej, w której zostało uwięzione, i już nigdy nie wróci.
   - Coś się stało? - Aksamitny głos przebija ciężkie powietrze między nami. 
   - Nie, wszystko dobrze - kłamię. Spuszczam wzrok i jestem coraz bardziej zdenerwowana zaistniałą sytuacją. Mój policzek staje się ofiarą szkarłatnego rumieńca. Jego dłoń wciąż spoczywa na moim nadgarstku. W końcu puszcza mnie i szepcze pod nosem ciche ,,przepraszam". 
   - Dasz się dzisiaj gdzieś wyciągnąć? - pyta. Unoszę powoli wzrok a on ponownie uśmiecha się tak szeroko, ponownie tego dnia sprawia, że moje serce staje się miękkie.
   - Wybacz, nie mam dzisiaj czasu. Obiecałam Ludmile, że... - Próbuję wymyślić coś na szybko. Leon nie czeka na moją dalszą wypowiedź, tylko mówi:
   - Na pewno znajdziesz czas. 
   - Ale... 
   - Wpadnę po ciebie o dziewiętnastej. - Puszcza mi oczko i tym razem uśmiecha się szelmowsko. Chcę coś jeszcze dodać, ale on odchodzi i widzę tylko jak wtapia się w tłum radosnych ludzi. 

***

     Wracam do domu. Wchodzę do apartamentu i od razu siadam na kanapie. Opieram dłoń na czole, zastanawiając się nad tym, czy podjęłam dobry wybór. 
   - Hej Vilu - Słyszę entuzjazm w głosie Ludmiły. Federico musiał zapewnić jej niezły orgazm kiedy mnie nie było, że jest taka szczęśliwa. - Coś się stało? - pyta, widząc mój wyraz twarzy, lecz nie przestaje się uśmiechać.
     Wzdycham głośno.
   - Leon chcę się dzisiaj ze mną spotkać. - Składam usta w cienką linię. Unoszę spojrzenie na wysokość jej oczu.
   - Uuu, czyli będzie się działo - Śmieje się krótko. 
   - To tylko zwykłe s p o t k a n i e  - podkreślam, nie rozumiejąc powodu jej radości.
   - Na ,,zwykłym spotkaniu" - robi cudzysłów z palców. - można robić różne rzeczy - Szeroki uśmiech zdobi twarz blondynki, a ja nie mogę się powstrzymać i także się uśmiecham, kręcąc lekko głową z dezaprobatą. 
   - Tak bardzo chcę, żeby był przy mnie o każdej porze nocy i dnia Nie mam zamiaru spędzać z nim dużo czasu - stwierdzam poważnie i nagle dziwne uczucie włada moim sercem. Mówię, że go nie kocham, a przecież jest zupełnie inaczej. Nienawidzę dusić w sobie uczuć tylko dlatego, że duma nie pozwala mi ich z siebie wydobyć. 
   - Jeszcze kiedyś się z nim prześpisz, nie martw się - Pocieszenie Ludmiły nie wydaje się najbardziej skuteczne. Wzdycham głośno i patrzę na nią, a kąciki jej ust jedynie unoszą się w słodkim, niewinnym uśmiechu. Blondynka przytula mnie. Śmieję się krótko i odwzajemniam uścisk.
     Jak to dobrze mieć kogoś, na kogo zawsze można liczyć. 

***

     Przeglądam się w lustrze i ostatni raz muskam usta szminką w odcieniu delikatnego różu. Widzę swoje odbicie, które uśmiecha się do mnie sztucznie i szepcze tylko, że życzy mi powodzenia.
     Schodzę na dół. Federico leży obok Ludmiły i całuje jej usta. Śmieję się cicho, a oni odskakują od siebie jak oparzeni i patrzą na mnie. Zdziwione, niewinne spojrzenia zatrzymują się na wysokości moich oczu. Nie mogę opanować śmiechu.
   - Spokojnie, za chwilę wychodzę. - Uśmiecham się szeroko - Tylko nie zdemolujcie całego mieszkania. I starajcie się nie ubrudzić kanapy.
   - Nie musisz się o to martwić - zapewnia Fede i także zaczyna się śmiać. 
     Słyszę dzwonek do drzwi, które po chwili otwieram. Wysoka sylwetka Leona maluje się przed moimi oczami. Mężczyzna jest jeszcze seksowniejszy niż kilka godzin temu. Wygląda tak bosko; aż trudno uwierzyć, że nie jest wytworem mojej wyobraźni. Biała koszula z podwiniętymi rękawami idealnie opina jego mięśnie, dałabym wszystko, aby móc ją teraz z niego zedrzeć i dotknąć tego wspaniałego torsu. Czarne rurki kontrastują z górną częścią ubioru, a krawat o tym samym kolorze zdobi szyję. 
     Oczy ponownie tego dnia lśnią tym samym blaskiem.
     Czuję ten sam zapach męskich perfum. 
     Moje nogi są jak z waty.
   - Cześć - mówi szatyn i kładzie dłoń na mojej talii, po czym delikatnie całuje policzek. Próbuję zakryć szkarłatny rumieniec swoimi włosami, lecz niestety nie udaje mi się to. Leon uśmiecha się delikatnie. - Idziemy?
   - Tak. 

   - Gdzie jedziemy? - pytam zaciekawiona. Kąciki moich ust unoszą się do góry w delikatnym uśmiechu. 
   - Tajemnica - Mężczyzna patrzy na mnie, a widząc moją minę śmieje się krótko. - Za 10 minut będziemy na miejscu.
     Unoszę wzrok na wysokość jego twarzy i nagle mój oddech przyspiesza, staje się cięższy. Mam ochotę zerwać z niego tę białą koszulę i dotknąć jego idealnego ciała. Chciałabym, żeby on myślał tak samo. Żeby mnie kochał, tak jak kiedyś.
     Zaciskam mocniej powieki i błagam serce, aby w końcu się uspokoiło. Nie mogę myśleć o Leonie w ten sposób. On jest już przeszłością skoro jest przeszłością to dlaczego siedzę obok niego, dlaczego na niego patrzę, dlaczego on wciąż jest dla mnie tak cholernie ważny, dlaczego
   - Jesteśmy na miejscu - Radosny głos wyrywa mnie z transu. Wysiadam z samochodu i rozglądam się dookoła. 
     
     Nie.
     Nie wierzę.
     Nie wiem, czy na pewno chcę tu być

     Słońce powoli chowa się za linią horyzontu i zabarwia przy tym niebo na wszystkie odcienie pomarańczu i różu. Białe obłoki suną po niebie jakby właśnie miały przed sobą jakiś ważny wyścig, jakby uciekały przed szepczącym wiatrem. 
     Odwracam wzrok w prawą stronę. I dostrzegam coś, czego chyba już nigdy nie chciałabym widzieć. 
     Drewniany domek letniskowy stoi obok wysokiego drzewa. Błękitne firanki poruszają się w oknach, jakby tym właśnie gestem chciały zachęcić do wejścia do środka, nieduże drzwi klaszczą wesoło, dach patrzy na mnie wzrokiem pełnym nadziei i nagle wszystkie te wspomnienia wracają. Wielki huragan włada wszystkimi emocjami w moim umyśle i czuję, jak pochłania także serce, a ono krzyczy rozpaczliwie, pragnie jeszcze bić w tym samym, spokojnym rytmie co wtedy. 
     Ale w tym momencie to zdaje się być niemożliwe.    
     Jedyną muzyką jest teraz szum morza i delikatny trzepot liści, targanych przez wiatr. 
   - Nic się tutaj nie zmieniło - szepczę cicho. Nie mogę wyjść z podziwu. Czuję, że za chwilę rzucę się na Leona, przytulę go najmocniej jak tylko potrafię, wykrzyczę wszystko, co czuję, wyszepczę swoje myśli i zacznę błagać o ostatnią szansę.
     Ale nie mogę. 
     Jakaś niewidzialna dłoń zaciska się na moim gardle i nie pozwala mi wydobyć z siebie ani jednego słowa. Jeszcze chwila i przestanę oddychać.
   - Tak.. Pamiętam te czasy kiedy zawsze wieczorem rozpalaliśmy tu ognisko. I mogliśmy tak siedzieć do rana. - Szatyn śmieje się smutno i wbija swój wzrok w ziemię, więc nie mogę nic wyczytać z jego spojrzenia. 
     Przytul go 
     przytul go 
     przytul go
     Nie odzywam się. Stoję w bezruchu. Zapominam jak się oddycha. 
     Szatyn wzdycha głośno, rozkłada koc na piasku i wskazuje, abym usiadła. Robię to i już po chwili oboje siedzimy obok siebie, a ja czuję, jak moje serce przestaje bić. Stoi w miejscu. I nagle znowu zamienia się w dzikie zwierze, które chce uciec ze swojej klatki. 
     Leon obejmuje mnie ramieniem. Oboje oglądamy niebo. Przymykam na chwilę oczy, które w ułamku jednej sekundy zostają osłonięte szklaną szybą łez. Odwracam głowę, aby Verdas nie zobaczył, że płaczę. 
     Te chwile są takie nierealne, takie ulotne, i zastanawiam się, czy przypadkiem wyobraźnia nie chce się ze mną bawić. 
     Mam wrażenie, że to wszystko dzieje się tak, jakby było zaplanowane.
     Jakby Smutek napisał scenariusz dużo wcześniej. 
     Jakby Los dokładnie rozplanował życie.
     Jakby Miłość wiedziała, że w końcu będzie musiała odejść. 
     I nagle zdaję sobie sprawę z tego, że kocham go mocniej niż kogokolwiek innego, zawsze będę go kochała, że jest promieniem słońca, który oświetla każdy mój dzień, jest blaskiem księżyca który dodaje otuchy, rozpraszając ciemność, która panuje dookoła, jest gwiazdą, która świeci własnym światłem, a kiedy jest obok mnie, ja świecę razem z nim. 
     I zdaję sobie sprawę z tego, że on już nigdy nie będzie mój. 

***

Witam! :D
Wybaczcie, że nie dodałam rozdziału we wtorek, 
ale nie miałam weny. 
Dopiero dzisiaj odwiedziło mnie natchnienie xD
Ale za to rozdział jest trochę dłuższy niż zwykle :D
Mam nadzieję, że wam się podoba. 
Jak widzicie, jest trochę Leonetty, 
ale jeszcze nie są razem.
Troszeczkę sobie poczekacie, spokojnie xD
Rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu,
nie wiem, czy akurat we wtorki. 
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim
i mam nadzieję, że teraz będzie ich jeszcze więcej <3

Kocham was ;*
Believe <3

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cześć Juleczka! ♥
      Już na początku z całego serca dziękuję ci za zajęcie miejsca.
      Bo bardzo późno wracam, a ty mimo to jesteś mega miła i wspaniała, bo mnie stąd nie wykopałaś! ^^
      Tak wgl, jak u ciebie?
      Jakby co, pisz na Hangu, bo lepiej się już czuję i mam nadzieję, że w końcu dojdzie do ogarniętej rozmowy a nie:
      "Ja pierdole", "Sarkazmy" itd. Także no xD
      I uśmiechu proszę bo nienawidzę jak jesteś smutna i przygnębiona.


      Rozdziałek jest próbuję dobrać idealne słowa, wybitny?
      On jest prześliczny, zjawiskowy, długo by wymieniać.
      Zresztą już ci mówiłam, że strasznie mi się podoba! ;D
      Leon to ktoś, kto dla Fiolki był całym światem.
      Widzę to, jak na nią działa i przede-wszystkim, że go kocha! ♥
      Miłość, tak miłość. Piękne słowo, a ile problemów sprawia, nie?
      Luśka pociesza ją troszku i mam nadzieję, że serio nie ubrudzą kanapy z Fede, haha xD
      Zresztą po nich to nigdy nie wiadomo, takie szaleńcze ciotexy!
      Uwielbiam ich po prostu, rozweselają każdy dzień Castillo ♥
      Te ich wspomnienia, chwile, które spędzili w tamtym miejscu.
      Świetnie i idealnie to opisałaś, z takimi uczuciami, łezka się w oku zakręciła, baaa ja płakałam :<
      Mówiłam ci już, że masz wielki talent i ta historia jest ogółem wzruszająca. Nie mogę się doczekać, co czeka nas w kolejnych ciekawych nextach.
      Kiedy Leonetta będzie razem? O co chodzi, jak się rozstali?
      Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Eh, poczekam ^^
      Jak to nie będzie twój?
      Violetta musisz wziąć się w garść, i próbować odzyskać swoją pierwszą miłość. Uczucia nie zagaśniesz, ona cały czas będzie i doprowadzi cię do różnych stanów. Musisz w siebie uwierzyć.
      All you need is believe ♥
      Myślę, że czeka nas dużo ciekawych sytuacji.


      Weny i mnóstwo pomysłów, które już pewnie świdrują w twojej głowie.
      Pozdrawiam i kocham! ♥


      Wiktoria xoxo

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. O matulu!
      Rozdział jak zwykle cudowny.
      Tak wiem powtarzam sie, ale to szczera prawda heh ;*
      Violka dala się namówić na wyjście z Verdasem. Brawo Vils!
      Wspomnienia wracają.
      Przeszłość wraca.
      Uczucia wracają? Nie? One zawsze były na swoim miejscu!
      Nigdy jej nie opuściły.
      Ciekawe co wyniknie z tego spotkania.
      Domek. Vils . Leon.
      Czekam na next :-)
      Pozdrawiam Królik!
      Buziaczki :* ❤

      Usuń
  3. Brak. Mi. Słów.
    Naprawdę! Prawie się popłakałam.
    Kocham to opowiadanie. Kocham jak piszesz. Jeszcze nie spotkałam się na blogerze z rakim stylem, jak twój. Jest nie powtarzalny, przez co wyjątkowy.
    Każdy rozdział pozostawia mi tylko ogromny nie dosyt i chęć podróży w przyszłość, żeby móc przeczytać kawałek twojego arcydzieła !
    Jesteś jedną z moich ulubionych blogerek kochana!

    Co do rozdziału, jest naprawdę cudowny. Aż brak mi słów. Widać, że włożyłaś w niego tonę wysiłku, w pozostałe również :* <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy motywujący komentarz <3