A million shards of glass
That haunt me from my past
As the stars begin to gather
And the light begins to fade
When all hope begins to shatter
Know that I won't be afraid
~ Sam Smith
***
Z dedykacją dla Wiczka Blanco
I nagle deszcz przestaje padać.
Stoimy wtuleni w siebie, krople już nie wbijają się w moją skórę. Teraz jedynie blask księżyca oświetla z góry ulice.
Czuję ciepły oddech Leona na swojej szyi i teraz mam już pewność, że nie śnię. Mam pewność, że nie przytulam wymyślonej osoby. Mam pewność, że wrócił a jednak jest coś co sprawia, że mam wątpliwości. Może przyjechał tylko na kilka dni?
Mija 4, 5, 6 minut, a my nadal się do siebie nie odzywamy. Tkwimy w ciepłym uścisku, i chociaż zimny podmuch wiatru otula moją twarz, rozwiewa włosy, a chłód wspina się po moich plecach, nie odczuwam, że jest mi zimno. Leon przytula mnie tak, jakby bał się, że w końcu ucieknę i już nigdy się nie zobaczymy.
Mam wrażenie, że ciepła łza szatyna spada na moją skórę. Ten gest sprawia, że jestem taka
rozdarta, nie wiem już co mam myśleć, nie wiem co robić.
Leon w końcu rozluźnia swój uścisk.
W ciemności błyszczą jedynie wysokie lampy przydrożne i jego szmaragdowe tęczówki, w których już dawno nauczyłam się pływać, a jednak w nich tonę.
Nie wiem co powiedzieć, moje usta rozchylają się delikatnie w geście zdziwienia, bo nadal nie wierzę, że wrócił. Nie odzywa się przez chwilę, bo widocznie też zabrakło mu słów. Tak bardzo chciałabym wiedzieć o czym teraz myśli i co czuje.
Patrzy na mnie bezradnym wzrokiem. Włosy przykleiły mu się do czoła przez padający wcześniej deszcz. Wygląda jeszcze seksowniej niż dwa miesiące temu. Delikatny zarost pokrywa brodę, dodając mu uroku. W spojrzeniu mężczyzny dostrzegam poczucie winy, lecz gdzieś, głęboko, w najciemniejszej części szmaragdowej tęczówki tańczy cień dumy. Może to właśnie ta duma nie pozwala powiedzieć mu zwykłego ,,przepraszam"? Albo może przyjechał tylko po to, aby powiedzieć mi coś złego. Może znalazł sobie inna kobietę, z którą będzie szczęśliwy. A może chce mi tylko powiedzieć, że jutro wyjeżdża na zawsze, i że już nigdy więcej się nie zobaczymy.
- Przepraszam - mówi w końcu, spuszcza wzrok i składa usta w cienką linie, nie wiedząc co ma robić. Przeczesuje ręką swoje włosy i zerka na mnie. Wygląda teraz jak mały, niewinny chłopczyk, który zrobił coś złego i stara się to naprawić, tylko nie wie jak. Wygląda jak zwykły człowiek, który nigdy nikogo nie zranił, tylko teraz zrobił to po raz pierwszy i próbuje przeprosić. - Tak jakoś wyszło, że musiałem zostać dłużej i... - Jego tłumaczenie zupełnie nie ma sensu. To tak, jakby coś ukradła i powiedziała, że nie wiedziałam, że to zrobiłam.
- Nawet nie zadzwoniłeś - szepczę cicho i czuję dziwne kłucie w sercu, jakby ktoś wbił w moje plecy jakiś ostry nóż i nagle go wyjął, a potem zrobił to samo jeszcze kilka razy. Mężczyzna wzdycha głośno i łapie mnie za rękę. Zdziwiona unoszę wzrok na wysokość jego oczu.
- Wiem i teraz chciałbym to wszystko jakoś naprawić. Ale ty musisz mi w tym pomóc, sam nie dam rady - Uśmiecha się przekonująco.
Milion myśli włada moim umysłem i nie jestem w stanie spokojnie podjąć decyzji.
Spuszczam wzrok.
Jeżeli teraz mu wybaczę, to pokażę, że jestem łatwa.
A jeżeli się nie zgodzę, to jest możliwość, że sobie odpuści.
- Przeprowadzam się do Nowego Jorku i nie wyjadę do Włoch, ponieważ otwieram swoją firmę tutaj - próbuje jakoś mnie jeszcze przekonać.
- Skąd mam mieć pewność, że nie wyjedziesz? - pytam.
- Nie masz pewności, ale masz moje słowo - mówi.
Unoszę wzrok.
I uśmiecha się tak wesoło, jego oczy są pełne nadziei, a ja mam wrażenie, że czuję rytm, w którym bije jego serce. A moje serce bije tak samo.
***
Promienie słońca wpadają do mojego pokoju i budzą mnie. Otwieram oczy i wzdycham głośno. Wczorajsze wydarzenia dały mi dużo do myślenia. Czy powinnam dać szansę osobie, na której zawiodłam się już kilka razy? Mam zrezygnować ze swojego szczęścia dlatego, że duma nie pozwala mi normalnie spojrzeć na Leona?
Kiedy on jest przy mnie, moje serce zaczyna bić 500 razy na sekundę, lecz z drugiej strony czuję, jak łamie się na pół.
Podnoszę się z łóżka i nagle słyszę dźwięk swojego telefonu. Imię ,,Leon" widnieje na wyświetlaczu. Przymykam oczy i przez chwilę zastanawiam się czy odebrać. Przeciągam palcem zieloną słuchawkę na ekranie telefonu i już po chwili słyszę jego boski, aksamitny głos.
- Cześć - mówi z entuzjazmem a ja modlę się w duchu, żeby nie powiedzieć czegoś, co mogłoby zgasić jego radość. - Moglibyśmy się dzisiaj spotkać? - pyta dość niepewnie.
- Chcesz się spotkać w jakimś konkretnym celu? - w moim głosie słychać nutkę irytacji. Zaciskam usta, żeby się nie zaśmiać. Mój humor jest dzisiaj strasznie zmienny.
- Zobaczenie cię jest moim konkretnym celem - szepcze uwodzicielsko i w myślach widzę jak uśmiecha się dumnie.
- W takim razie możemy się spotkać - Kąciki moich ust unoszą się w delikatnym uśmiechu.
- Okej, przyjdę po ciebie o 16.
-Kocham cię Już nie mogę się doczekać.
Czuję jak serce zaczyna bić mi szybciej, a oddech przyspiesza. Nawet głupia rozmowa przez telefon wprowadza mnie w taki stan. Albo może to myśli o Leonie tak działają. Nie mam już siły na nic.
Kiedy on jest przy mnie, moje serce zaczyna bić 500 razy na sekundę, lecz z drugiej strony czuję, jak łamie się na pół.
Podnoszę się z łóżka i nagle słyszę dźwięk swojego telefonu. Imię ,,Leon" widnieje na wyświetlaczu. Przymykam oczy i przez chwilę zastanawiam się czy odebrać. Przeciągam palcem zieloną słuchawkę na ekranie telefonu i już po chwili słyszę jego boski, aksamitny głos.
- Cześć - mówi z entuzjazmem a ja modlę się w duchu, żeby nie powiedzieć czegoś, co mogłoby zgasić jego radość. - Moglibyśmy się dzisiaj spotkać? - pyta dość niepewnie.
- Chcesz się spotkać w jakimś konkretnym celu? - w moim głosie słychać nutkę irytacji. Zaciskam usta, żeby się nie zaśmiać. Mój humor jest dzisiaj strasznie zmienny.
- Zobaczenie cię jest moim konkretnym celem - szepcze uwodzicielsko i w myślach widzę jak uśmiecha się dumnie.
- W takim razie możemy się spotkać - Kąciki moich ust unoszą się w delikatnym uśmiechu.
- Okej, przyjdę po ciebie o 16.
-
Czuję jak serce zaczyna bić mi szybciej, a oddech przyspiesza. Nawet głupia rozmowa przez telefon wprowadza mnie w taki stan. Albo może to myśli o Leonie tak działają. Nie mam już siły na nic.
***
Zegar wybija godzinę 16 i już sekundę później słyszę pukanie do drzwi. Uśmiecham się szeroko i otwieram drzwi. Wysoka sylwetka Leona ukazuje się przed moimi oczami. Jestem zaskoczona jego idealnym wyglądem. Włosy postawione na żel, czarna koszula, opinająca mięśnie i szare rurki sprawiają, że wygląda jak ósmy cud świata. Błyszczący uśmiech dodaje do wyglądu nutkę tajemniczości, a oczach lśni blask dumy.
Moje usta rozchylają się delikatnie w geście podziwu. Zastanawiam się, jak żałośnie muszę teraz wyglądać. Przymykam na chwilę oczy i w końcu ogarniam się.
Delikatny uśmiech zdobi moją twarz.
- Cześć - mówi cicho, jakby bał się mojej reakcji. Jego widok sprawia, że moje serce zaczyna bić coraz szybciej.
- Hej - odpowiadam i proponuję wyjście na spacer.
Słońce rzuca swoje promienie na ulice, rozjaśniając z góry świat. Delikatne podmuchy wiatru zapraszają gałęzie drzew do tańca. Idziemy w ciszy, którą pragnę przerwać. Chcę usłyszeć aksamitny głos Leona, chcę usłyszeć, jak jego usta wypowiadają proste słowa ,,kocham cię" chociaż w głębi serca wiem, że to prawie niemożliwe.
Idziemy jeszcze 15 minut, aż w końcu zatrzymujemy się i siadamy na ławce w parku. Na niebie widać delikatny zarys księżyca, przysłonięty białymi chmurami. Kilka gwiazd tańczy spokojnie z gałęziami drzew.
W myślach pytam się co będzie dalej, czy będziemy teraz tutaj tak siedzieć, a może za chwilę cały świat wygaśnie, może księżyc wpadnie do oceanu i poleci na dno, a potem już nigdy się nie ukaże.
- Myślałaś nad naszą wczorajszą rozmową? - zaczyna.
- Mhm - mruczę cicho. Patrzę na jego dłonie. Jego delikatne, męskie dłonie, które zawsze były ukojeniem dla mojego zranionego serca. Kieruję wzrok na jego rozbudowane ramiona, które kiedyś obejmowały mnie z siłą pocieszenia. I w końcu zerkam na jego twarz. Delikatne, miękkie usta, całujące z siłą miłości i piękne, lśniące oczy, których spojrzenie sprawiało, że serce ogarniał spokój.
- Chciałbym cię jeszcze raz przeprosić - mówi i kładzie dłoń na mojej dłoni. Patrzę w jego szmaragdowe tęczówki i dostrzegam w nich blask miłości oraz malutki cień tańczącej nadziei.
Śmieję się krótko. Moje serce bije milion razy na sekundę, a mimo to zbliżam się do niego. Mój oddech przyspiesza, kieruję wzrok na jego idealne usta.
Przymykam oczy. Czuję jego wargi na swoich i dziwne uczucie włada moim ciałem. Chcę go dotknąć, chcę być jak najbliżej niego. Teraz nie liczy się już to, że mnie zranił. Wiem, że on naprawdę mnie kocha. Każdy popełnia błędy.
Nasz niewinny pocałunek w ułamku sekundy staje się namiętny. Ssie moją dolną wargę, a potem górną, i obie naraz. Kładę dłoń na jego torsie. Czuję język Leona, który dotyka mojego podniebienia. Mam ochotę się zaśmiać, lecz uczucie pożądania jest zbyt silne.
Po kilku minutach odrywamy się od siebie. Mój oddech jest nierówny. Leon patrzy na mnie i po chwili uśmiecha się szeroko, uszczęśliwiony. Nie odzywamy się, nie potrzebujemy już słów. Wystarczy tylko ciche bicie serca i ciepły, przyspieszony oddech.
Wtulam się mocno w tors Leona. Teraz wiem, że kocham go nad życie i wybaczę mu wszystko, nawet najgorsze błędy, jakie w swoim życiu popełnił.
I jestem pewna, że gdyby miłość miała skrzydła, umielibyśmy latać.
***
Hej ^^
Jak widzicie dodaję kolejny rozdział,
który w ogóle mi się
nie podoba,
Wam chyba też, bo prawie w ogóle
nie komentujecie,
ale okej.
Opisywanie tego pocałunku
to w ogóle jakaś porażka.
Rozdział mi nie wyszedł,
no ale cóż,
pewne rzeczy sprawiły że trochę
odechciało mi się
pisać, nie mam siły :>
Następny rozdział postaram się
dodać w przyszłym tygodniu ;)
Do następnego,
Believe <3