Well you only need the light
when it's burning low
Only miss the sun when it starts to snow
Only know you love her
when you let her go
Only know you've been high when
you're feeling low
Only hate the road when you're missing home
Only know you love her when
you let her go
~ Passanger
***
Z dedykacją dla Kerry
Stoję w bezruchu przez dobre 2 minuty i mam wrażenie, że zaraz zemdleję.
- Leon? - pytam i unoszę brwi tak wysoko, że jeszcze trochę i dotknęłyby nieba.
- Cieszę się, że cię widzę - mówi i delikatnie całuje mój polik, który po chwili staje się ofiarą szkarłatnego rumieńca.
Patrzę na niego i czuję, jak umieram 15 razy w ciągu sekundy.
- Wejdziesz? - Uśmiecham się, chociaż z drugiej strony chciałabym zamknąć mu drzwi przed nosem i powiedzieć, żeby już nigdy się tu nie pojawiał.
- Tak, ale tylko na chwilę, bo muszę jeszcze dzisiaj odwiedzić mamę - Jego idealną twarz zdobi serdeczny uśmiech. Przyglądam się jego zmysłowym wargom, chciałabym ich dotknąć, pieścić najlepiej jak potrafię. Chciałabym wpleść swoją dłoń w jego miękkie, kasztanowe włosy. Chciałabym ściągnąć z niego koszulkę, która opina każdy jego mięsień, dotknąć jego brzucha, poczuć tę moc, którą ma w sobie.
Mężczyzna przekracza próg apartamentu. Wskazuję mu dłonią, aby udał się w kierunku salonu. Siada na wygodnej kanapie.
- Napijesz się czegoś? - Pytam z wymuszoną radością. Nie mogę okazać mu swojej słabości, nie mogę pozwolić mu na to, aby dowiedział się, że tęsknie.
- Kawy - odpowiada i odwzajemnia mój gest. Dałabym wszystko, żeby widzieć jego słodki uśmiech za każdym razem gdy się budzę; żeby mieć jego wsparcie o każdej porze dnia i nocy, tak jak kiedyś.
Wchodzę do kuchni i dostrzegam Ludmiłę, siedzącą przy małym stoliku. Posyłam jej jedynie ciekawskie spojrzenie. Podnosi głowę do góry i uśmiecha się.
- Co się stało, że Leon cię odwiedził? - pyta zaciekawiona.
- Zatęsknił - odpowiadam, kpiąc. On nigdy nie będzie za mną tęsknił.
Podaje szatynowi filiżankę z kawą. Kiwa głową w geście podziękowania.
- Przyjechałeś do mnie w jakimś konkretnym celu?
- Chciałem cię po prostu zobaczyć. Jesteś jeszcze piękniejsza, niż trzy lata temu - mówi uwodzicielsko, a ja ponownie tego dnia rumienię się. Nie chcę, żeby mi tego mówił. Nie chcę, żeby tak na mnie patrzył. Nie chcę, żeby traktował mnie jak kogoś ważnego. Nie chcę, żeby robił mi głupiej nadziei.
- Mhm... To miłe. - Nie wiem, co powiedzieć i jak się zachować. Czuję, że oddaliliśmy się od siebie bardziej, niż przewidywaliśmy. - Na ile tu przyjechałeś?
- Na stałe. Ostatni raz wylatuję do Włoch za miesiąc, żeby załatwić jeszcze kilka spraw biznesowych. A potem wracam, i zostaję tutaj, w Nowym Jorku żeby być blisko ciebie.
Nie mogę się powstrzymać i unoszę swój wzrok na wysokość jego idealnych, szmaragdowych oczu. Są takie piękne, takie lśniące, takie głębokie. Nauczyłam się w nich pływać.
Na policzkach Leona pojawiają się urocze dołeczki wywołane jego słodkim uśmiechem i czuję, że zaraz się rozpłaczę. Nie wiem, po co tu w ogóle przyszedł. Nie mogę dłużej na niego patrzeć, bo z każdą sekundą tęsknie coraz bardziej i kocham coraz bardziej.
Nie wierzę, że po tylu latach moje uczucie do niego nie wygasło.
Jak mam zapomnieć?
- Wiesz, będę już szedł - Jego aksamitny, męski głos wyrywa mnie z transu. Przytakuję lekko i wstaję z kanapy, kierując się w stronę drzwi, które po chwili otwieram. Serce chce uwolnić się z mojej klatki piersiowej i wali w nią z całych sił, a ja w żaden sposób nie mogę go uspokoić.
Mężczyzna staje na przeciwko mnie i ponownie tego dnia rozbraja mnie swoim pięknym uśmiechem. Odwracam wzrok. Przytula mnie lekko i całuje w policzek na pożegnanie.
- Do zobaczenia - szepcze tylko i już po chwili jedynym śladem, jaki po sobie zostawia jest zapach męskich perfum. I uczucie tęsknoty w sercu.
Wzdycham głośno i siadam na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Nie mam siły na nic. To wszystko jest takie trudne. Życie jest trudne. Kiedy już wszystko ma stać się lepsze, nagle pojawia się osoba i marzenia o szczęściu blakną. Nadzieja gaśnie. Wiara znika wraz z podmuchami wiatru. A serce bije coraz szybciej z myślą, że nagle stanie w miejscu i nie będzie musiało się męczyć.
Delikatne ramiona otulają ciało, tym samym wyrywając mnie z transu. Czuję przyjemny zapach perfum. Oddaję uścisk z nadzieją znalezienia w nim otuchy i pocieszenia. Błagam oczy, aby przestały płakać ale one i tak robią swoje. Nienawidzę czuć tej bezsilności.
- Co się stało? - Pyta w końcu Ludmiła i odrywa się ode mnie. Jej pełne współczucia spojrzenie zatrzymuje się na wysokości moich oczu i zachęca do zwierzenia się. Wiem, że to moja przyjaciółka i mogę powiedzieć jej o wszystkim, wypłakać się w jej ramię i zrobić najbardziej szalone rzeczy w życiu, nie licząc się z konsekwencjami. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam znaleźć słowa, które wystarczająco okazywałyby moją wdzięczność za to, co dla mnie robi.
- Nie wiem, po co on tu przyszedł. - Zaczynam. - Pojawił się w moim życiu, a za chwilę i tak ponownie zniknie. Robi mi tylko głupią nadzieję, a ja już prawie o nim zapomniałam... - mówię na jednym tchu i wzdycham głośno.
Moje serce płacze.
- Udało ci się o nim zapomnieć, więc teraz też się uda. Jakoś dałaś radę do tej pory - mówiąc to uśmiecha się szeroko i mam wrażenie że kąciki moich ust także podnoszą się do góry, jakby jakaś niewidzialna moc kazała im to zrobić. - Albo porozmawiaj z nim o tym co czujesz.
- Chyba brakuje mi odwagi na rozmowę - wyznaję, składając usta w cienką linię. Kiedyś rozmawialiśmy o wszystkim. Kiedyś byliśmy szczęścili. Kiedyś byliśmy razem na zawsze.
- Zawsze brakuje odwagi. Ale w końcu trzeba to zrobić - uśmiecha się przyjaźnie, a ja przez chwilę analizuję jej słowa.
- Masz rację - Odwzajemniam uśmiech i przytulam ją mocno w geście podziękowania. Jak dobrze mieć osobę, na którą zawsze można liczyć; można z nią płakać i się śmiać i robić wszystko, dosłownie wszystko.
Do salonu wchodzi radosny Federico, który rozmawia z kimś przez telefon. Dostrzegam na twarzy Ludmiły prawie niewidoczny ślad zazdrości. Mam nadzieję, że już się pogodzili. Nie lubię, gdy ktoś się kłóci. Ludzie odchodzą tak szybko, nie ma czasu na niepotrzebne rzucanie słów na wiatr. Każda sekunda jest ważna. Kiedyś tych sekund zabraknie. Kiedyś każdy z nas przestanie istnieć.
Brunet odkłada telefon na szklany stolik. Kąciki jego ust nadal unoszą się w ciepłym uśmiechu. Patrzy na swoją dziewczynę, a ona posyła mu zimne spojrzenie i unosi dumnie głowę. Mężczyzna podchodzi do niej i delikatnie całuje aksamitny policzek.
- Kochanie, teraz nie będziemy się do siebie odzywać? - pyta. Jego twarz aż lśni radością. Chciałabym patrzeć na świat w taki sposób, jak on to robi. Ludmiła nie odzywa się. Federico patrzy na mnie z nadzieją, że się odezwę. Wywracam oczami, po czym mówię:
- Luśka, nie ma sensu się kłócić. A ty ją przeproś to ci wybaczy.
- Przepraszam - szepcze i składa usta w cienką linię. Widzę w jego spojrzeniu żal i smutek. Chyba pierwszy raz. Blondynka podnosi swój wzrok na jego twarz. Dostrzegam coś na kształt delikatnego uśmiechu. Mężczyzna przytula ją mocno i tkwią w tym uścisku tak długo, jakby bali się, że kiedyś im tego zabraknie.
***
Dochodzę do miejsca, z którym wiąże się wiele moich wspomnień.
Moje serce ciągle szepcze imię ,,Leon" i choć pragnę, aby przestało, to nie mogę nic zrobić.
Księżyc swym blaskiem oświetla moją twarz. Miliardy gwiazd lśnią sentymentalnym blaskiem, nie pozwalając niebu zostać pustym.
Kilka wysokich drzew stoi przy wąskiej ścieżce, a ich cienie padają na mokrą trawę.
Jestem tu sama. Jedynym towarzyszem jest szepczący wiatr i szum stęsknionych roślin. Zimne krople deszczu wbijają się w moją skórę, dodając do krwi kolejną dawkę bólu i rozpaczy. Czuję pustkę. Kręci mi się w głowie i mam ochotę umrzeć. Zamknąć powieki. Zapomnieć o całym świecie. Nie obudzić się. Zgasić swoje istnienie.
Łzy mieszają się z kroplami deszczu i spływają z mojej twarzy tą samą ścieżką. Nadzieja przytula mnie najmocniej jak potrafi, walcząc ze smutkiem o miejsce w umyśle.
Przeźroczyste sylwetki tańczą przed moimi oczami, śmieją się i zachęcają do wspólnej zabawy. Cieszę się razem z nimi, uśmiech zdobi moją zapłakaną twarz.
I nagle czar pryska. Znikają tak szybko, jak się pojawiły.
Ich już nie ma.
I nigdy nie było.
***
Witam ^^
Rozdział jest jaki jest. Szczerze, nie podoba mi się.
Jednak opinię zostawiam wam :)
Dziękuję za wszystkie motywujące komentarze! <3
Zapraszam do zakładki "Zaproś do siebie".
Z chęcią poczytam wasze blogi :>
Jeżeli zajmuję wam miejsca, albo wy sobie zajmujecie,
to wracajcie do nich.. Tylko o to proszę :<
Postanowiłam, że rozdziały będą pojawiały się co tydzień we wtorek.
To chyba wszystko co chciałam napisać :)
Do następnego!
Believe ;*